Po 5 latach przerwy punkowy BANG BANG powraca z nowym wydawnictwem zatytułowanym Ostatni Punkowiec. Pięć lat to długi czas. To okres covidu gdy zespół przez rok siedział zamknięty w sali prób i nie grał koncertów ale też i ciężki czas zmagania się przez członków zespołu z problemami zdrowotnym który na szczęście zakończył się szczęśliwie. Utwory miały czas by dojrzeć. Niektóre zostały wstępnie ograne na koncertach.
O czym mogą śpiewać dawni buntownicy w czasach gdy konformizm i komercja ogarnęły wszystkie dziedziny naszego życia? Życie pędzi do przodu a człowiek pozostaje człowiekiem. Wewnętrzny bunt który wciąż płynie we krwi członków BANG BANG skierował ich nie do kontestowania dzisiejszego świata lecz do spojrzenia na człowieka. Śpiewają o samotności gościa którym targają myśli samobójcze (Sznur) o bezmyślnej agresji która potrafi zniszczyć życie (Agresja, Masakra w klubie Disco, Złe towarzystwo) o wojnie szalejącej za naszą granicą która i nas może dopaść (Wojna). Mimo, że płyta nie jest w żadnym stopniu nostalgiczna pewnym jej motywem przewodnim jest przemijanie do którego nawiązuje klika utworów a w szczególności tytułowy Ostatni Punkowiec.
Jednym z wyzwań które stało przed zespołem było stworzenie brzmienia które z jednej strony nawiązuje do klasycznego brzmienia punkrocka z końca lat 70dziesiątych a z drugiej strony jest na tyle nowoczesne, że przy odsłuchu z platform streamingowych może konkurować z całą masą dzisiejszych tworów muzycznych. W celu realizacji tego zamierzenia zespół podjął współpracę z warszawskim producentem muzyki undegroundowej Marcinem Mackiewiczem który w swoim studiu U Marchewy nadał utworom zespołu brzmienie jakiego nie powstydziłby się żaden amerykański rockowy band. Płyta posiada swój punkowy pazur który w połączeniu z dużą melodyjnością od razu wkupuje się w łaski nie tylko punkowego słuchacza.
Czy na płycie znajdują się przeboje? W punkrocku takie pojęcie nie istnieje ale na pewno w ucho wpada tytułowy Ostatni Punkowiec, Muzyka Niezależna nawiązująca do rzeczywistości grania muzyki niekomercyjnej czy Wysypisko dające nadzieję, że mimo problemów i tak znajdziemy swoje miejsce na ziemi. Na uwagę zasługuje też kawałek zatytułowany Luzak który wokalista Goryl napisał gdy grał w swoim pierwszym zespole Crom Cruac w latach osiemdziesiątych.
Zespół po raz kolejny podjął decyzję by płytę wydać własnym sumptem nie wiążąc się z wytwórniami i pozostając w kręgu muzyki undergroundowej i niezależnej. W dzisiejszej rzeczywistości postawili przede wszystkim na dystrybucję cyfrową a płyta fizyczna zarówno w formacie CD jak i na winylu przeznaczona jest dla prawdziwych kolekcjonerów oraz psychofanów z punkrockowego podwórka.